Wąska, nierówna dróżka leśna,
pomiędzy przerzedzonymi świerkami,
prowadziła mnie w miejsce nieznane,
w kierunku wyśnionej polany.
Na polanie, drewniana zagroda,
która mój wzrok przyciągnęła,
oczu od niej oderwać nie mogłem,
tak mnie urodą zauroczyła.
Ten widok w marzenia się przerodził,
w sennych myślach zrodziła się chęć,
taki dom, z drewnianych bali,
nagle zapragnąłem mieć.
Dom, co w głuszy leśnej stał,
na polance, która była ogrodem,
z kopami suszonego siana,
i z żerdzi, wykonanym płotem.
Prawdziwy raj, dla starszego pana,
jako siedlisko, pachnące żywicą,
choć tylko we śnie, radość mi dała,
zawładnęła mym sercem i duszą.
|