Choć bez szabli i kontusza,
jak błazen się porusza,
wzrostem Papkina przypomina,
twarz przebiegła, głupia mina.
Do klamki sięgnąć nie może,
ale jest na Kremlowskim Dworze,
sługusy więc drzwi mu otwierają,
fanfary na tę okoliczność grają.
Krokiem Papkina - podchodzi do stołu,
wzrokiem przeszywa od góry do dołu
tych wszystkich co za nim zasiadają,
przecież z rycerzem do czynienia mają.
Przebiegły lis z oczami pawiana,
kłamliwy, szyderczy, samochwała,
postanowienia swoje przekazuje,
ślepego posłuszeństwa oczekuje.
Zakompleksiony to jednak człowiek,
gdy śpi, nie zamyka zapewne powiek,
do ust nie weźmie żadnej potrawy,
otrucie - to jego obawy.
|