Miałem to szczęście, że choć nie panem,
dane mi było urodzić się w Zakopanem.
Były to lata tuż powojenne
i one kształtowały bardzo solennie,
moją świadomość, duszę i dumę,
za co uwielbiam, ojca, matulę.
Oni to właśnie wszczepili w nas,
miłość, pokorę, dla Boga czas.
W domu choć nigdy się nie przelewało,
za to rodzeństwo, bardzo się kochało.
W sercach naszych jest góralska dusza,
która w żyłach płynie, sercem porusza.
Tu nasze korzenie od dziejów pradziada,
tu nasze dzieciństwo, dzieje opowiada.
Chodząc po zakopiańskich ulicach,
można się było wszystkim zachwycać.
Chałpy góralskie stojące z godnością,
przyjmowały gości, z duszą gazdowską.
Wille w stylu zakopiańskim,
zostały obecnie wyparte stylem bezpańskim.
Nie ma już stylu witkiewiczowskiego,
a więc nie ma też stylu zakopiańskiego.
Powstają straszydła - domy "ego"
niczym nie przypominające świetności Zakopanego.
Gdzie się podziały, znane nocne lokale,
które prysnęły, jak bańki mydlane,
gdzie stary Kmicic, Roma, Jędruś, Watra,
niepowtarzalna atmosfera - dusza otwarta?
Wszystko przemija, pamięć zostaje,
a miasto, o ratunek wznosi wołanie.
Giewont - spogląda na Zakopane
a może kiedyś ze snu powstanie,
i jako śpiący rycerz - Tatry wywróci,
by Zakopanemu świetność przywrócić.
|