Za domem krytym strzechą
nieopodal wiekowego płotu
rośnie brzoza osamotniona
smutna zapewne z tęsknoty.
Pamięta swą młodość
gliniane naczynia na płocie
szczekającego burka
tarzającego się w błocie.
Na wszystko patrzyła z góry
jak z komina dym się unosił
tworząc mgliste chmury
pomiędzy dniem a nocą.
Jej listki lekko drżące
na długich gałązkach
falowały na wietrze
odsłaniając słońce.
Cień jaki rzucała na podwórko
zegarem słonecznym się stał
wyznaczał południe
gdy burek przy budzie spał.
Kora brzozy śnieżno biała
jak szyja zgrabnej żyrafy
tak wiele uroku jej dała
że trwa po dzisiejsze czasy.