Poranek - popatrzyłem za okno a tam plucha,
deszcz po szybach leje - po parapecie stuka,
owładnęła mnie niechęć - do takiego dnia,
najchętniej wypił bym kielicha - do samego dna.
Bo co w takim dniu - można z sobą zrobić,
jedynie siedzieć w domu - nigdzie nie wychodzić.
Pozostaje telewizja a może komputer,
aby zabić w sobie - ten cholerny smutek.
W depresję popaść można, więc łapię za pióro,
zaczynam coś pisać - choć w głowie ponuro,
powstaje jakiś wierszyk - smutny sam w sobie,
który wyraża tęsknotę - jaka chodzi po głowie.
Z nudów, łapię za album - fotograficzny,
przeglądam fotki - układam je w ciąg logiczny,
tam gdzie byłem, co robiłem, co zwiedziłem,
gdzie po świecie - ostatnio wojażyłem.
To właśnie zajęcie - mnie rozweseliło,
marzenia, refleksje - we mnie obudziło,
podjąłem decyzję - by tą pluchę za oknem,
zamienić na piękne wczasy - z powrotem.
Zadzwoniłem do Biura - Turystycznego,
załatwiłem rezerwację - do kraju ciepłego,
gdzie pluchy i deszczu - oglądał nie będę,
zapomnę więc pluchę i całą jej biedę.
|