Pierwszy odcinek był lekki
nie dźwigałem ciężaru
podziwiałem świata uroki
a radości nie było umiaru.
To okres mojej młodości
choć w kieszeni były pustki
nie burzyło to mojej radości
czułem się jednak golutki.
Na tej drodze poznawałem ludzi
milczących, uśmiechniętych
szczerych i nieszczerych
nieszczęśliwych i wniebowziętych.
Droga pod górę dała o sobie znać
zaczęły się życia strome schody
coś niedobrego zaczęło się dziać
na starość trafiłem na przeszkody.
Nagle na plecach poczułem ciężar
co raz trudniej było się poruszać
szedłem dalej pod stromą górę
zmuszony by jej nie odpuszczać.
A kiedy osiągnąłem jej szczyt
usiadłem usatysfakcjonowany
choć trudną drogą szedłem
zrozumiałem jestem nie pokonany.